poniedziałek, 23 września 2013

Miłość na bogato

Miesiąc temu miała miejsce premiera sztandarowej produkcji VIVA Polska pod tytułem "Miłość na bogato". Cztery odcinki, które widziałem do tej pory pozwoliły mi przekonać się, że tragiczny wizerunek tego serialu jest w pełni zasłużony. Chciałem przewrotnie skupić się na mocnych stronach tej produkcji, ale mimo szczerych chęci nie udało mi się takowych doszukać. I tutaj należy sobie zadać pytanie: skąd wysokie zapotrzebowanie i oglądalność tworów pokroju "Miłości na bogato"? Wydaje mi się, że wyjaśnienia należy szukać w coraz popularniejszej ostatnio technice przyciągania widza... Polega na tym, że zamiast budzić pozytywne emocje i budować empatię między bohaterami, a widzem robi się dokładnie na odwrót. Budowanie scenariuszy i postaci w taki sposób, aby widz mógł się z nimi utożsamić towarzyszy kinematografii już od jej początków i wydaje się naturalnym zabiegiem wpływającym na zaangażowanie osób oglądających film w jego akcję. Obecnie, zwłaszcza wśród produkcji  telewizyjnych panuje trend na tworzenie postaci zupełnie oderwanych od rzeczywistości, których ekranowe poczynania i dialogi powodują u widza mieszankę śmiechu, politowania i niedowierzania. Przytoczę dwie sytuacje z "Miłości na bogato", pozwalające zobrazować osobom, które nie odważyły się obejrzeć tego serialu, co mam na myśli. Sytuacja pierwsza: Justyna - młoda przybyszka z małej miejscowości gdzieś w Polsce przybywa do Warszawy, aby rozpocząć wymarzoną karierę top modelki. Wraz ze swoją bogatą kuzynką, u której nieodpłatnie mieszka wybiera się na zakupy do ekskluzywnego butiku. Jej uwagę zwraca pewna sukienka, przymierza ją i dochodzi do wniosku, że musi ją mieć. Podekscytowana płaci kartą za nowy zakup, nie ściągając go z siebie nawet po wyjściu ze sklepu. Kiedy kilka minut później chce wypłacić pieniądze okazuje się, że jej konto jest już puste. Dlaczego? Bo nasza główna bohaterka "zapomniała" przed zakupem sprawdzić ile kosztuje sukienka, która tak ją urzekła. Nawiasem mówiąc kosztowała 5600zł. Sytuacja druga: tuż po tym wydarzeniu nasza bohaterka płacze i dywaguje nad marnością swojego losu, zastanawiając się jednocześnie skąd weźmie pieniądze na dalszy pobyt w stolicy. Bezpośrednio po tych zdarzenia spotyka się ze swoją nowo poznaną, bogatą koleżanką, która jest właścicielką show-roomu, czyli (jak się dowiedziałem w serialu) miejsca gdzie styliści i fotografowie przychodzą, chcąc zdobyć kostium dla swoich modelek. Niespodziewanie koleżanka Justyny proponuje jej u siebie dobrze płatną pracę, gdzie oprócz pieniędzy będzie także mogła zyskać znajomości w świcie mody. Jak na tą propozycję reaguje nasza bohaterka? Odmawia, motywując swoja decyzję tym, że przyjechała do Warszawy, żeby zostać top modelką i nie interesuje jej nic poza tym celem. Należy tylko dodać, że w momencie kiedy Justyna odmówiła skorzystania z kuszącej propozycji miała za sobą dwa nieudane castingi. Po co ja to wszystko piszę? Bynajmniej nie mam na celu zakomunikowania, że powinniśmy kochać wszystkich bohaterów filmów i seriali. Chcę jedynie zaznaczyć, że to zastanawiające, że jedną ze skutecznych metod na przyciągnięcie widza jest jego ciągłe irytowanie pretensjonalnością ekranowych wydarzeń.

3 komentarze:

  1. zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Takich produkcji niszowych ostatnio jest całe mnóstwo. Generalnie chodzi o to, że widz daje złapać się w pewną pułapkę, myśląc, że ludzie tam grający to kompletni idioci. I śmieją się z nich lecząc własne kompleksy. Ja nie zamierzam tego oglądać i tracić na to czasu, ale myślę, że to właśnie na tym polega.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy tą produkcję można określić mianem niszowej, ale na pewno działa w 'miłości na bogato' mechanizm o którym napisałaś / napisałeś :)

      Usuń