poniedziałek, 18 listopada 2013

Obywatel Milk

W momencie, kiedy w naszym kraju trwa burzliwa dyskusja na temat homoseksualizmu, film Gusa Van Santa "Obywatel Milk" wydaje się być szczególnie aktualny. Jest to opowieść o działalności Harveya Milka, który dążył do tego, żeby zasiąść w radzie miasta San Francisco, a następnie doprowadzić do równego traktowania obywateli, bez względu na ich orientację seksualną. Gus Van Sant nie próbuje budować napięcia tam, gdzie wielu by je znalazło, ponieważ już w trzeciej minucie filmu dowiadujemy się, że Milk dostał mandat radnego, jednakże został zastrzelony podczas trwania kadencji. O sile tego filmu zadecydował przede wszystkim świetny Sean Penn w tytułowej roli, ale także nagrodzony Oscarem scenariusz zbudowany w taki sposób, że walka o prawa gejów i lesbijek pod koniec lat siedemdziesiątych w Kalifornii staje się widzowi bardzo bliska, niezależnie od jego miejsca zamieszkania i orientacji seksualnej. Oczywiście piszę to tylko w swoim imieniu, ponieważ będąc realistą nie mogę pokusić się o uogólnienia w tej kwestii. Nie mogę tego zrobić w kraju, gdzie po zamieszczeniu jakiegokolwiek wpisu na fanpejdżu najpopularniejszego portalu poświęconego kinematografii, poruszającego kwestie homoseksualizmu w filmie, największym uznaniem cieszą się przepełnione nienawiścią i obrzydzeniem komentarze, a ogromna część Polaków uważa homoseksualizm za chorobę, której trzeba się pozbyć za wszelką cenę. Z czego wynika nienawiść do homoseksualistek i homoseksualistów? Wydaje mi się, że w dużej mierze z niewiedzy. Boimy się tego czego nie znamy. Jednak moim zdaniem ten, ani jakikolwiek inny powód nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla wszelkiej dyskryminacji, zarówno na tle orientacji seksualnej, jaki i rasowej, czy wyznaniowej. Sfera intymna, jak sama nazwa wskazuje jest zarezerwowana tylko dla nas i najbliższych nam osób, dlatego nie widzę motywu, dla którego ktoś z zewnątrz miałby w nią ingerować i mówić nam jakie zachowania są dobre, a jakie złe. Wielu z Was zapewne zadaje sobie teraz pewnie pytanie "w takim razie dlaczego niektórzy homoseksualiści tak chętnie informują wszystkich wokół o swoich preferencjach, a nawet wychodzą na ulice z transparentami?". Na to pytanie najlepiej odpowie cytat z tego filmu: "jeśli pozwolisz, żeby chociaż jednemu człowiekowi odebrali jego prawa, to nie będziesz miał żadnych praw, gdy przyjdą je odebrać Tobie". Oczywiście nie mogę i nie chcę nikomu narzucić swojego światopoglądu, ale filmy takie jak "Obywatel Milk", czy "W imię" są doskonałą okazją do refleksji nad tematami, które najczęściej albo są zamiatane pod dywan, albo przyjmuje się w nich stanowisko a priori...

piątek, 8 listopada 2013

Człowiek na linie

Co powiedzielibyście przyjacielowi, który pewnego dnia podszedłby do Was i powiedział, że na drugim końcu świata budują dwa najwyższe budynki świata, a kiedy już powstaną to chciałby na wysokości czterystu dwudziestu metrów przewiesić między nimi linę o długości sześćdziesięciu metrów i przejść po niej bez żadnych zabezpieczeń? Zapewne większa część z Was odpowiedziałaby mu, że ten pomysł, mówiąc łagodnie jest niewykonalny... Jednak przyjaciele Philippea Petita potraktowali to wyzwanie jak najbardziej poważnie i postanowili zrobić wszystko, żeby urzeczywistnić największe marzenie swojego przyjaciela, które już w założeniu było całkowicie irracjonalne. "Człowiek na linie" to przepiękny film dokumentalny opowiadający w absolutnie ujmujący sposób o marzeniach, przyjaźni i wytrwałości. Reżyser zrezygnował z wykorzystania lektora i pozwolił, by swoją historię opowiedzieli przed kamerą jej uczestnicy. W mojej ocenie było to zdecydowanie słuszne rozwiązanie, ponieważ niesamowita pasja z jaką wypowiadane są poszczególne fragmenty całego przedsięwzięcia udziela się widzowi, który dzięki temu nie tylko bardziej wczuwa się w opowieść, ale także angażuje się w nią emocjonalnie od jej początku do samego końca. W prowadzeniu narracji pomagają unikalne zdjęcia archiwalne oraz inscenizowane rekonstrukcje wydarzeń, które zostały zrealizowane z wielkim wyczuciem, a dzięki sprawnemu montażowi czasami trudno odróżnić oryginalne zdjęcia od tych zainscenizowanych. Całość dopełnia poruszająca muzyka, a w szczególności utwór "Fish Beach", który jak żaden inny oddaje klimat towarzyszący przygotowaniom do osiągnięcia nieosiągalnego. Żeby nie psuć przyjemności z oglądania "Człowieka na linie" nie napiszę czy marzenie Philippea Petita udało się wcielić w życie, jednak ten film udowadnia, że równie ważna jak cel jest droga do niego prowadząca...

wtorek, 5 listopada 2013

10 000 wyświetleń

Dzisiaj na moim blogu została przekroczona granica dziesięciu tysięcy wyświetleń, z czego jestem niezmiernie zadowolony. Blog powstał we wrześniu ubiegłego roku, więc nie trudno obliczyć, że średnia liczba odwiedzin "Sławek pisze" w miesiącu wynosi nieco ponad siedemset. Oczywiście przytoczone statystyki nie uwzględniają moich wejść. Zapewne dla wielu z Was ta liczba może się wydawać niezbyt imponująca, a wręcz zaskakująco niska, jednak dla mnie zdecydowanie ważniejsza od ilości czytelników jest po prostu ich chęć czytania odczuć związanych z obejrzanymi przeze mnie filmami. Myślę, że takowa chęć istnieje, a taką tezę mogę postawić nie tylko na podstawie ilości wejść na bloga, ale także na podstawie miłych słów zaadresowanych do mnie, w kontekście tego co piszę. Takie komplementy nie zdarzają się może zbyt często, ale dzięki temu wiem, albo przynajmniej żywię głęboką nadzieję, że są szczere, a co za tym idzie cieszą mnie jeszcze bardziej. Jednak mimo wszystko, skłamałbym, gdybym napisał, że w pełni satysfakcjonuje mnie liczba osób odwiedzających "Sławek pisze" i poziom interakcji między mną, a moimi czytelnikami. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że temat, który najczęściej tutaj poruszam, czyli szeroko pojęta kinematografia, zwłaszcza opisywana przez moją skromną osobę, nie jest w najmniejszym stopniu konkurencyjny w stosunku do na przykład blogów modowych, czy lifestylowych, które przegląda się szybciej i prawdopodobnie z większą przyjemnością, ze względu na zdecydowaną przewagę ilości fotografii nad ilością tekstu. Niemniej chciałbym serdecznie podziękować wszystkim moim czytelnikom za to, że są ze mną i interesuje ich to co mam do przekazania. Przy okazji chciałbym podziękować także mojej dziewczynie Ali i mojej siostrze Laurze za to, że często przed opublikowaniem posta czytają go i służą cennymi wskazówkami. Na zakończenie przygotowałem listę filmów, o którym miałem do tej pory okazję napisać i listę zdjęć, które wykonałem i tutaj opublikowałem. Po kliknięciu na tytuł filmu lub zdjęcia zostaniecie przeniesieni do odpowiedniego wpisu. Jeszcze raz dziękuję i zapraszam dalszego zaglądania na mojego bloga...


poniedziałek, 4 listopada 2013

Pamięć obozów

Typowy film dokumentalny składa się najczęściej z wywiadów oraz zdjęć archiwalnych lub przebitek nakręconych specjalnie na potrzeby filmu. Wczoraj miałem jednak okazję obejrzeć absolutnie niecodzienny dokument. "Pamięć obozów" to produkcja składająca się z niemych, czarno-białych ujęć zarejestrowanych przez aliantów, po zakończeniu II Wojny Światowej, na terenach wyzwolonych obozów koncentracyjnych. Obrazów, które znalazły się w "Pamięci obozów" nie da się opisać żadnymi słowami. Z perspektywy dwudziestodwulatka rzeczywistość ukazana na tym filmie wydaje się co najmniej niewyobrażalna i odległa, jednak należy sobie uzmysłowić, że te wydarzenia miały miejsce zaledwie siedem dekad temu... Dość długo zastanawiałem się, czy obejrzenie takiego filmu można komukolwiek polecić, ale wtedy pomyślałem o tym jakie cele mogły przyświecać aliantom podczas jego realizacji. Wydaje mi się, że istniały przynajmniej trzy główne powody. Pierwszy z nich był najbardziej pragmatyczny, a mianowicie nagrania z wyzwolonych obozów koncentracyjnych miały służyć jako dowody w procesach o zbrodnie wojenne. Kolejnym powodem było prawdopodobnie uzmysłowienie członkom wszystkich społeczeństw, czym tak naprawdę jest wojna oraz jak okrutne mogą być jej skutki dla całkowicie niewinnych obywateli. Z dużą dozą prawdopodobieństwa należy przypuszczać, że ostatnim ważnym celem było ostrzeżenie i próba zapobiegnięcia temu, aby takie wydarzenia już nigdy więcej nie miały miejsca w historii. W kontekście współczesnych czasów mogę jeszcze dodać, że podczas oglądania tego filmu naszła mnie refleksja iż najczęściej problemy, które mogą nam się dzisiaj wydawać ponure i przerażające są w porównaniu z tym co działo się chociażby podczas  II Wojny Światowej łagodnie mówiąc mało dotkliwe. Nie potrafię sobie ponadto wyobrazić jakim trzeba być człowiekiem, żeby zrobić drugiemu człowiekowi to co robili Niemcy obozowym więźniom... "Pamięć obozów" można obejrzeć TUTAJ, ostrzegam jednak, że ze względu na drastyczne ujęcia ten film nie nadaje się dla osób o słabych nerwach.