poniedziałek, 15 października 2012

Motyl i skafander

Niektóre filmy dostarczają nam wielu emocji, inne są świetnie opowiedzianymi historiami, a jeszcze inne są przykładem tego, że film może być sztuką, która nie powinna mieć kompleksów względem malarstwa, teatru, czy literatury. Niezwykle rzadko zdarza się, żeby jeden film posiadał wszystkie te zalety, "Motyl i skafander" Juliana Schnabela moim skromnym zdaniem spełnia powyższe kryteria. Jest to opowieść oparta na faktach, a konkretnie na życiu byłego redaktora naczelnego francuskiego magazynu mody "Elle" Jean Dominiquea Bauby, który niespodziewanie, na skutek udaru zostaje sparaliżowany. Jedyną częścią ciała, którą może poruszać jest lewa powieka i to właśnie za jej pomocą komunikuje się ze światem zewnętrznym. To co sprawiło, że ten film nazwałem sztuką to wyjątkowy sposób opowiadania, większość filmu składa się  bowiem z subiektywnych ujęć z perspektywy głównego bohatera. W związku z tym, że Jean jest sparaliżowany to co widzimy nie zawsze jet ostre, nie zawsze pokazuje to co chcielibyśmy ujrzeć, ujęcia są długie, przechylone, nie są perfekcyjne z punktu wiedzenia klasycznej kinematografii, ale to własnie w ich ułomności tkwi cały urok i niezwykłość. W dzisiejszych czasach niezwykle trudno wymyślić coś nowatorskiego w sztuce operatorskiej... Obraz w kinie ewoluował od całkowicie statycznych, czarno-białych i niemych obrazów, poprzez pastelowe, oszczędne w ruchu ujęcia, a skończywszy na szybko pociętych, roztrzęsionych ujęciach, przypominających amatorskie filmy. Wynaleziono szereg urządzeń  które sprawiały, że operator miał coraz więcej narzędzi do pozywania człowieka i otaczającego go świata: wózek, kran, steadicam i wiele innych. Jednak mimo wielkiego bogactwa doświadczeń w sztuce operatorskiej, oraz ogromu sprzętu najważniejszy jest nie sam obraz, ale to czy wizualny styl pomaga opowiedzieć historię i nierozerwalnie się z nią łączy, czy jest tylko zwracającym na siebie uwagę dodatkiem. W filmie Schnabela niewątpliwie zdjęcia są jedną z najważniejszych składowych całości, sprawiają, że los bohatera jest nam bliższy, bardziej możemy się z nim utożsamić, przechodzimy razem z nim przez koszmar uwięzienia we własnym ciele. Co ważne - mimo, że film to koprodukcja francusko-amerykańska to autorem zdjęć jest Polak - Janusz Kamiński. Z czystym sumieniem "Motyl i skafander" mogę polecić wszystkim, którzy mają ochotę obejrzeć naprawdę dobry film. Nie jest on ani radosny, ani przyjemny, ani nie dostarczy nam rozrywki, ale może dać nam coś znacznie więcej...

2 komentarze:

  1. Film faktycznie niesamowity, zapamiętany.

    Uwielbiam filmy, w których obraz pozostaje nawet pod zamkniętymi powiekami.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też takowe uwielbiam Mirabelka ;) również pozdrawiam !

      Usuń