Ostatnio
byłem w kinie na ‘Dark Knight Rises’ Christophera Nolana i uważam ten film za
absolutnie niesamowity. Była to ostatnia, wieńcząca część trylogii o Batmanie i
jednocześnie najlepsza ze wszystkich według mnie. Przed seansem miałem sporo obaw dotyczących tego, czy trzecia część dorówna drugiej,
która niejako już stała się kultowa, głównie dzięki roli Heatha Ledgera, który
wcielił się w postać Jockera. ‘Dark Knight Rises’ to przede wszystkim bardzo
dobrze opowiedziana i przemyślana w najmniejszych detalach historia, która
doskonale łączy się z poprzednimi filmami serii. Nolan angażuje widza w akcję
jeszcze bardziej niż w poprzednich częściach, buduje niesamowite napięcie,
które wieńczy absolutnie nieprzewidywalnymi rozstrzygnięciami, to właśnie
nieoczywistość, zaskakiwanie widza jest jedną z tych cech za które uwielbiam
Nolana. Tak było w jego ‘Memento’, ‘Prestiżu’ i w ‘Incepcji’. O czym jest ten
film? To historia o walce zła z dobrem i dobra ze złem, o największych ludzkich
lękach i obawach, o nadziei i jej braku, to swego rodzaju rozprawa nad tym czy
w dzisiejszych czasach rzeczywiście potrzebujemy bohatera, czy wystarczą nam
pieniądze… Jeżeli ktoś oczekuje po tym filmie dwóch godzin biegania faceta w
pelerynie, który będzie zabijał wszystkie czarne charaktery spotkane na swojej
drodze to zdecydowanie odradzam mu jego oglądanie. Nolan próbuje i według mnie
z bardzo dobrym skutkiem przede wszystkim wciągnąć oglądającego w historię, a
wszelkiego rodzaju efekty specjalne, epickie ujęcia i piękna muzyka to dodatki
do fabuły, które sprawiają, że historia jeszcze bardziej przemawia i oddziałuje
na widza. Było kilka małych szczegółów, które mi się nie spodobały, ale nie
będę o nich pisał, bo są one niczym w ogromie zalet tego filmu, nie będę też
pisał o samej fabule, bo sam nie lubię jak ktoś opowiada mi jakiś film.
Zdecydowanie polecam najnowsze dzieło Nolana wszystkim amatorom dobrego kina,
szczególnie na dużym ekranie i z dobrym nagłośnieniem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz