poniedziałek, 10 września 2012

Odwróceni zakochani

Kilka dni temu byłem w kinie na „Odwróconych zakochanych”. Wcześniej obejrzałem zwiastun tego filmu i stwierdziłem, że pomysł opowiedzenia historii miłości kobiety i mężczyzny, którzy żyją na dwóch planetach bardzo zbliżonych do siebie, jednak z przeciwną grawitacją jest co najmniej interesujący. Niestety okazało się, że pomimo wielkiego potencjału, w postaci tej bajkowej scenerii sama historia jest raczej standardowa, żeby nie napisać dosadniej - banalna i przewidywalna. Twórcy filmu pokazują nam dwie planety, dwa diametralnie różne światy, ten na górze jest bogaty i zaawansowany technologicznie, a ten na dole wręcz przeciwnie. Przebywanie nie na swojej planecie jest zabronione prawnie, a jeżeli jakimś cudem uda się komuś przedostać na przeciwległą planetę to po jakimś czasie ulegnie on samozapłonowi, co oczywiście oznacza śmierć. To klasyczny przykład mezaliansu, który jest przesadnie często wykorzystywany w romansach. Uważam, że na uwagę w tym filmie zasługuje nie główny wątek miłosny, ale to co dzieje się w głębi kadru, bowiem na drugim planie możemy obserwować obrazki przypominające wizje z dzieł surrealistycznych malarzy. Wydaje mi się, że reżyser chciał opowiedzieć o zbyt dużej ilości spraw w zbyt krótkim czasie, dlatego zabrakło go na chociażby pokazaniu kilku scen, które przekonałby widza, że warto kibicować głównym bohaterom. Film w skali od jednego do dziesięciu oceniam na sześć, główne ze względu na wspomniany drugi plan, polecam miłośnikom klasycznych romansów i science fiction. 


1 komentarz: