wtorek, 22 października 2013

Dziewczyna z tatuażem

Przed obejrzeniem "Dziewczyny z tatuażem" miałem bardzo sceptyczne podejście. Nie przepadam za kryminałami i thrillerami, a dodatkowo odrzucał mnie fakt, że jedną z głównych ról gra Daniel Craig, którego mam za aktora raczej średnich lotów. Ku mojemu zaskoczeniu film okazał się naprawdę przyzwoity, a wręcz wciągający. Kolokwialnie mówiąc zatańczyłem tak jak zagrał reżyser, a to niewątpliwy komplement dla twórcy kryminału. Mimo tego, że film trwa aż dwie i pół godziny to zdecydowanie się nie nużył, a wręcz odwrotnie. Po kiczowatej i zniechęcającej czołówce z minuty na minutę było już tylko lepiej. Akcja rozgrywa się w mroźnej Szwecji, gdzie znany dziennikarz Mikael Blomkvist zostaje skazany w procesie o zniesławienie i kiedy zostaje w skutek tego zdarzenia pozbawiony wszelkich oszczędności, odzywa się do niego właściciel jednej z największych szwedzkich korporacji Henrik Vanger, z prośbą o rozwikłanie zagadki śmierci jego bratanicy Harriet. W międzyczasie na ekranie pojawia się Lisbeth Salander, młoda hakerka, której roli w rozwiązywaniu kryminalnej zagadki nie będę zdradzał, żeby nie psuć zabawy z oglądania filmu. Niewątpliwie dużą zaletą filmu jest stosunkowo wysoki poziom jego realizmu, twórcy tego obrazu na szczęście nie pokusili się o różnego typu widowiskowe triki filmowe, które przecież dla dużej grupy widzów stanowią urozmaicenie. To co w "Dziewczynie z tatuażem" zwraca uwagę, oprócz samej fabuły i bohaterów to niesubtelne lokowanie produktów. Główni bohaterowie korzystają tylko z Apple'owskich Macbooków Pro, zdjęcia robią aparatem Sony, a negatywy skanują urządzeniem wielofunkcyjnym Espon'a... Tak bardzo utkwiło mi to w pamięci, że nawet nie musiałem szukać ponownie tych informacji w filmie, albo Internecie. Na niewątpliwą uwagę zasługuje także formalna warstwa filmu. Zdjęcia utrzymane w chłodnej stylistyce doskonale obrazują złowieszczy charakter tej produkcji, ponadto duża scen rozgrywa się po zmroku, co dodatkowo wpływa na kreację mrocznej atmosfery. Generalnie warstwę kinematograficzną określiłbym jako naprawdę dobre rzemiosło. "Dobre" z powodów, o których wspomniałem powyżej, a "rzemiosło", dlatego, iż zdjęcia mimo, że ładne to same w sobie nie stanowią wartości, praca kamery nie zwraca na siebie szczególnie uwagi, ani nie wnosi świeżego spojrzenia do sztuki operatorskiej. Komu mogę polecić ten film? Wszystkim tym, który lubią mroczne zagadki i oczekują dwu i półgodzinnej rozrywki.

2 komentarze: